wtorek, grudnia 19

Tokyo oczami fana


Ostrzeżenie:
Post zrozumiały jedynie dla osób pozytywnie zakręconych na punkcie muzyki ;)


A więc Tokio.... tyle razy śniłam o tobie wyobrażając sobie siebie samą chodzącą twoimi ulicami, że gdy pierwszy raz znalazłam się w Shibuyi na słynnym skrzyżowaniu miałam dziwne wrażenie jakbym już tu była. Punktem orientacyjnym stał się od tej pory budynek Tower Records; kto by pomyślał, że sklep muzyczny może mieć tyle pięter. Duży, żółty budynek z czerwonym napisem i hasłem "No Music, No Life". Dla kogoś, kto płyty głównie zamawia przez internet widok dyskografii ulubionych artystów stojącej sobie równo na półce był dość szokujący w pierwszym momencie. Po prostu "Raj na Ziemi" - przyszło mi do głowy, podchodzisz bierzesz płytkę, czy DVD z półki i idziesz do kasy, bez wyczekiwania kuriera i innych cło podobnych historii.
Idąc w lewo od TR dochodzisz do ESP Guitar Museum i tu kolejny szok, wystawa gitar, zdjęć, co prawda robić nie można, ale sam fakt, że stoisz na przeciwko gitary na której gra Toshiya, Die czy Kaoru (DIR EN GREY) robi niesamowite wrażenie. Jako że szczęścia do łapania kostek na koncercie nie mam to kupiłam parę na pamiątkę.










Pierwszy z zaplanowanych koncertów odbył się w Akasaka Blitz.Wysiadając na stacji Akasaka zastanawiałam się jak ja do niego tafie, bo pomimo tego iż klub jest przy dworcu to trzeba jeszcze odpowiednim wyjściem wyjść, co okazuje się wcale nie być taką prostą sprawą. Jednak chyba ilość pytających gaijinów na jednego Japończyka (i jego nerwy)przekroczyła dopuszczalny poziom, bo moim oczom ukazała się kartka z adnotacją (po angielsku), iż do Akasaka Blitz to wyjście nr.. (taki to a taki). 


Był to finałowy koncert trasy THE NOVEMBERS. I po raz kolejny szok, świetne nagłośnienie, z czym na koncertach u nas bywa różnie. Nie bardzo umiem ubierać emocje w słowa, więc "powiem" tylko, koncert przeszedł moje wszelkie oczekiwania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz